środa, 29 lipca 2009

Poszukiania

Alicja będzie moją chrześnicą,jest to dla mnie duża niespodzianka i bardzo miła :) Jest to też motorem do dziergania,chcę zrobić kienię na szydełku i czapeczkę.Letnie chrzciny to można zaszaleć.Za kienię już się wzięłam,ale 3 dni miałam wyjęte z życiorysu,zachciało mi się Fikuśnej czapeczki z osinki.Bez schematu i opisu.Nie ma to trzeba szukać,to szukałam ,aż znalazłam dużo więcej.Nie mogę pominąć Moofki z gazetowego- dziewczyna próbuje przetłumaczyć-ja nie dałam rady :( Drugi raz się na coś takiego napaliłam,wystarczyło,że zobaczyłam to zdjęcie.Będę próbować do upadłego,a jak nie to jeszcze mam inne pomysły :)

Przemku dziękuję :)

niedziela, 26 lipca 2009

To chyba już wszystko ze staroci :)

To już ostatnia sfotografowana "rzecz" Top z nici DMC.To będzie komplet,druga część zaczęta i czeka na wene.Oczywiście będzie udziwnione :)

To jet mój ulubiony,wykonany z bawełny Lidlowskiej,niestety jakościowo dużo jej brakuje,jeszcze trochę ponoszę,to będzie wyglądał jaz z włóczki frotte.

Czerwona spódniczka z nici bawełnianych.

Potrzebowałam coś co zasłoni goliznę w kościele.Poskładane z 3 wzorów i coś wyszło,choć zmieniłam wtedy kreację  i tak sobie leżał w szafie.Zrobiony z Azalii nawijanej jak kordonek,nie wiem czy się czymś różni od normalnej,wydaje mi się,że jest trochę cieńsza.

starocie

To jest spódniczka z bawełny,do kolan.Zdjęcie można było tylko tak zrobić.Moja nie nadaje się na bluzkę,bo przyszyłam podszewkę i widać jak się marszczy.

Włóczka Tuba,robi się błyskawicznie 2 dni i gotowy na grubych drutach.Nie gryzie,ma lekki włos i jest baaardzo ciepła.Prany multum razy w pralce i dalej wygląda tak samo,nie mechaci się.

Że akryl,że melanż-tyle pamiętam.

Dalej wyciągane z szafy

Sweterek z Andory Scarlet,ta włóczka jest ,prawdziwą mieszanką,chłodna z kolorowymi błyszczącymi supełkami-trudno mi ją opisać.Według mnie nadaje się tylko na gładki wzór i też trzeba uważać przerabiając,by dziury się nie porobiły :) Do prucia,bo jest za szeroki i teraz mi to nie leży :)

piątek, 24 lipca 2009

Kocyk Ninki

Z kocykiem miałam trochę problemików.Zrobiłam go z podwójnej Loreny,pojedyńczą nitką wydawał mi się za cienki,póżniej przydałoby się zaznaczyć prawą stronę,myślałam o kwiatku.Narobiłam się różnych,ale żaden mi się nie podobał z tej włóczki-za gruba na szydełko.W trakcie prucia kolejnego kwiatka,na dłużej się zatrzymałam w tym momencie.To było bingo,do takich geometrycznych wzorków świetnie będzie  pasowało kółko :)

Lorena-podwójna nitka,ok 33 dag

środa, 22 lipca 2009

Żakiecik z Kartopu Hardly

Do włóczki nie mam nic,cieplutka,mięciutka,zawsze pod spód zakładałam krótki rękaw,by pieściła me ciało :)))Grubsze druty i robota paliła się w rękach.Mój błąd,który zauważyłam dopiero na Joli to-za szerokie ramiona i bufki,nie widziałam tego w lustrze :( Do prucia!

Sweterek z Glory

Ta włóczka jest super,podobna do Darling ale dużo tańsza była (przynajmniej 3 lata temu )szybciutko się robiło,bo podwójną nitką.Choć już ma 3 lata wygląda tak samo,w pracy załatwiłam brzegi rękawów od świeżych gazet,ale nie rzuca się w oczy :) Wzór oczywiście z dwóch sweterków,na drutach zawsze coś pozmieniam :)

Z myślą o chłodzie

Tę włóczkę dostałam od klientki,która najpierw przeprosiła,że składa taką propozycję :) Niestety nie mam banderoli i nie mam pojęcia co to za włóczka,podejrzewam,że Opusa.Jest potwornie miła w dotyku,mięciutka,aż przelewająca się między palcami i cieplutka z delikatnym włoskiem.Na ten sweterek zużyłam niecałe 30 dag.Trochę dodaje centymetrów :)

Spódniczka

Spódniczka robiona 2 razy,mam jeszcze pierwszą kopię :) ta już była robiona pod okiem "fachowca".W górnej części usiałam zamienić oczka ścisłe na półsłupki,bo się strasznie ściągała.Podszewkę uszyłam sama (do czegoś trzeba wykorzystać materiał zalegający w szafie )Przyszyłam na maszynie i to był błąd,użyłam złego ściegu i się strasznie rozszerzyła.Wyprułam i kupiłam gotową zwykłą haleczkę,teraz nosi się super.Oczywiście wiązana sznureczkiem.

Wlazłam do hurtowni nici,szukając czerwonej nici na bolerko,wyszłam z workiem amarantowej :)Nici Aria Ariadny,bardzo wydajna,lekka w robocie i jeszcze z połyskiem. ! kg wyszły 2 takie spódniczki,bluzka (do sprucia) i zostały 4 motki.Myślę nad sukienką :)

wtorek, 21 lipca 2009

Wzięłam się do roboty :)

Wlazłam w końcu do tej szafy i powyciągałam co nie co.Tę sukienkę zrobiłam z moherowego akrylu,niestety nie pamiętam nazwy,nie znalazłam nawet kawałka włóczki i opaski.Zawsze zostawiam,by wiedzieć co i jak-tym razem posiałam.Pamiętam,że fajnie się robiło , szybko,i na drutach i na szydełku.Kupiłam z 2 motki,bo miał być z tego szal,ale jak zwykle-zmiana planów :) Bardzo fajnie prezentuje się z grubymi czarnymi rajstopami,jest to typowo zimowa kiecka,bardzo ciepła.Najbardziej się cieszę,że na moich 3 facecikach zrobiła duże wrażenie :)))

 

sobota, 18 lipca 2009

Przedstawiam ubraną Jolę :)

Tak wakacyjnie,moje dzieci były narażane na takie widoki,i w aparacie przywieźli mamie :)
Oto Jola w bluzeczce z Azalii,niestety aparat nie oddał połysku.Bluzka miała być niebieska,ale już się nauczyłam kupować mniej włóczki,by sprawdzić ile naprawdę będzie mi potrzebne-w końcu się nacięłam,sklep przestał pracować z Aniluxem i nie ma,dokupiłam różowej i teraz mi zostało prawie 2 motki :) Trochę się bałam robić szydełkiem,jednak szło gładko i przyjemnie.Nie wiem czemu,ale bluzeczka na mnie podoba mi się bardziej :)))

czwartek, 9 lipca 2009

:)

Manekin już dotarł :) Jak użyteczny może być to chyba każda z nas wie.Mnie się bardzo przyda i w szyciu,dzierganiu i modelingu :))Rozmiarówka jest inna niż ciuchów,dlatego trzeba koniecznie spojrzeć na jego wymiary. Już chciałam zrobić parę fotek,ale jak zobaczyłam,że trochę zachodu jest z tym-wyprasowanie spódniczki albo podszewki,szukanie bluzek,bo dziecię stwierdziło,że gołe być nie może,jeszcze stanik zaproponował :) to sobie odpuściłam na dzisiaj,ale stoi już poskręcany manekin Jola :) Czekam jeszcze na paczuszkę z Zamotane,jest szansa na dzisiaj :) Czekając na moje zakupy,wzięłam się ostro do roboty,wyprułam w swetrze zamek wszywany maszyną,bo jednak za bardzo naciągnął i faluje.A ja tak nie lubię wszywać ręcznie,ale nie mam wyboru,bo sweterek już dwa lata czeka,jak policzyłam to zwątpiłam.Ciekawe ile jeszcze takich zapomnianych rzeczy wykopię,aż wstyd.

wtorek, 7 lipca 2009

Wszystko toczy sie dalej

Kocyk dla Ninki która przyszła na świat 19 czerwca,jest już skończony i wyprany,podoba mi się :) Malutką widziałam w szpitalu,a jak już będę mogła 'podróżować" to oddam go małej właścicielce. Nie pochwaliłam jeszcze sklepu Hafty Polskie,w środę wieczorem złożyłam zamówienie,a w poniedziałek rano zakup już w domu,do tego słodki gratis w postaci kartki i dwóch wzorów do niej i jeszcze elegancka złota igła do wyszywania :) bardzo miła niespodzianka po wyjściu ze szpitala :) Zwrot podatku to trochę poszalałam,bo nareszcie zdecydowałam się na zakup manekina,jutro powinien już dotrzeć,a jest potrzebny do wykończenia paru rzeczy,które przez rok już w szafie czekają :)) i fotki mogę robić nie prosząc małża :) Zaległości nadrabiam we wszystkim po kolei,czytam dalsze losy "Nad rozlewiskiem ",kocyk ukończony,płaszczyka jest coraz więcej,pastereczka prawie ukończona,'Gotowe na wszystko" już połowa 5-tego sezonu-jak ja zniosę rozstanie z tymi szalonymi dziewczynami :( i teraz powoli nadrabiam komputer :) Mały w końcu dał się wyprosić na podwórko i szaleje za cały tydzień :) a ja,że mogę trochę dłużej posiedzieć to zatopię się w blogowej lekturze :)

czwartek, 2 lipca 2009

I tak bywa

W sobotę moje dzieci miały wrócić z wakacji,na tę okazję poprosili mnie o 2 ciasta,to było w planach...Jak wiadomo plany nie zawsze chcą się trzymać planu,w nocy złapał mnie bardzo silny ból brzucha,nie mogłam się ruszać,po nospie trochę zelżało,że mogłam zasnąć.Rano było ciut lepiej,ale nie mogłam chodzić,leżeć ani siedzieć,tylko stać.Zdecydowałam się zrobić szybko ciasta i podjechać na ostry dyżur,jak nospa nie pomaga to musi to być coś innego niż dotychczas(związane z kamyczkami) i chciałam załatwić przed przyjazdem chłopców.Na dyżurze jak wiadomo nigdy nie jest szybko.Przy badaniu spłakałam się z bólu,a pielęgniarka mnie głaskała uspokajając,ten gest bardzo mnie zaskoczył.Podejrzenie wyrostka,ale przy bólu jajników trzeba jeszcze odwiedzić dyżur ginekologiczny,a to następny szpital i następne godziny,bo przy okazji karetki przywiozły 4 ciężarne.Jajniki wykluczone,a to było jedno znaczne z powrotem na chirurgie i na oddział.W drodze jeszcze się łudziłam,że to nie to i wrócę do domu-przecież tak długo nie widziałam dzieci-niestety.Na oddziale szybciutko piżama,kroplówka i operacja za chwilę,tylko zespół się zbierze.Lekarz pocieszył,że mam do wyboru 2 cięcia,ale niestety będzie to większe i w pionie,bo będzie musiał sprawdzić jajniki-o zgrozo! Co ja tu robię!!!Strach coraz większy,uciec nie mogę....Znieczulenia 3 do wyboru,ale poleca narkozie,bo jednak nie wiadomo co tam jeszcze nawala,a przy narkozie będzie miał czas na spokojnie pogrzebać-bez komentarza.Anestezjoolog bardzo sympatyczna i uśmiechnięta,prawie udało się mnie uspokoić,prawie.W koszulkę już byłam ubrana,kazano płożyć się na łóżko i jazda na operacje,nogi mi tak latały,jak przy derilium.Sala ładna jak w Leśnej Górze,ale co z tego jak ja się tak bałam...Czepek,podpinanie,zawijanie,przygotowanie,a oni wszyscy żartują,anestezjolog słuchała dziwnej muzyki,zagadują mnie,a nogi tańczą jak głupie,jeszcze chwila,a ruszą na parkiet.Powiedziałam o tym,to dostałam zastrzyk,dobra, nogi się uspokoiły ale serce to prawie widziałam jak wali.Starym zwyczajem zerknęłam na zegar,była 23.05.To moja trzecia wizyta na takiej sali,powinnam być wyluzowana,tym razem strach mną zawładnął na całego.Do tej pory przeżyłam narkozę i zewnątrz oponowe,gdzie ta uspokajająca wiedza....Tlen o delikatnym zapachu mięty też nie działa,w końcu słyszę,zaraz pani zaśnie,a jak się obudzi będzie już po wszystkim" i to cudowne rozleniwienie,rozpływało się od nóg,aż po górę,zdążyłam z uśmiechem powiedzieć-odpływam... Obudził mnie ból,wymioty i co chwilę-nie śpimy,łapka prosto,otwieramy oczy,rączka wyprostowana-i tak w kółko ,że jak już mogłam spać,to mi się odechciało. Ze szpitala wyszłam dopiero w środę,dalej mocno obolała i z siniakami od łóżka :)) Jedno mogę stwierdzić,cesarka to pikuś.dopiero dzisiaj mogłam się położyć na boku i usiąść.Zwolnienie do końca lipca,gorszy termin nie mógł mi się trafić. Po tym horrorze coś na temat,do szpitala wybrałam sobie hafcik,nie było osoby która,by nie zagadała,a sporo śledziło postępy,mając tyle czasu dużo udało mi się wyszyć,i to w spokoju,że nie kradnę czasu na nic innego.Chłopcy strasznie tęsknili,małego to trzeba siłą wynosić z domu na spacer,nie chce mnie zostawiać,siedzi prawie cały czas koło mnie,albo przy łóżku bawi się.Szkoda mi go bardzo,na wakacje beze mnie już też nie chce jechać, i tacy szczęśliwi wracali do domu,a mamy nie ma i nie będzie przez 5 dni. Wyrzuciłam z siebie to wszystko i jakby mniej boli :) Jak dojdę do normalnego poruszania się,to będzie czas na fotki i już tylko przyjemności :)